wtorek, 5 grudnia 2017

Miód płynny i stały, cz.1.

Witam Was sedecznie, a w szczególności moich obecnych i przyszłych klientów, amatorów miodu z mojej pasieki. Pomimo, że świadomość spożywania zdrowej żywności w Polsce rośnie, wiedza przeciętnego klienta na temat produktów pasiecznych jest niewystarczająca. W trakcie sprzedaży miodu zauważyłem kilka powtarzających się pytań i tematów. Powodów takiego stanu rzeczy jest pewnie kilka. Myślę, że jednym z nich jest pewnie obecny agresywny marketing sprzedaży i Nasze przyzwyczajenia ze sklepów wielkopowierzchniowych. Produkt znany Nam i świecący jest dobry! Poza tym fałsz powtarzany wielokrotnie staje się prawdą. Brakuje Wszystkim Nam pewnie czasu, aby zadać sobie kilka pytań, a potem zadać sobie trudu by poczytać i wiedzieć! Dodatkowo pamięć jest zawodna. Warto kożystać z wiedzy  i  doświadczenia poprzednich pokoleń. Ale do rzeczy.

Podstawowe pytanie jakie często słyszę na temat miodu to:
"Dlaczego miód jest "zcukszony"(mam tu na myśli jego postać stałą- skrystalizowaną)?"
Autor takiego pytania zazwyczaj ma na myśli to, że jest on w postaci stałej, a nie płynnej. Dalej często za tym kryje się teoria, że to pewnie wina dodanego cukru do miodu... W miodach zakupionych w marketach może się zdarzyć taka sytuacja (choć nie przesądzam takiego stwierdzenia o wszystkich miodach zakupionych w sklepie wielkopowierzchniowym). Z racji ceny firmy pośredniczące mogą sprowadzać miody z Ukrainy, czy Chin. Taki miód zazwyczaj jest niewiadomego pochodzenia pożytkowego i może być z nieznanego regionu. Z racji ilości sprowadzanych przez pośredników, jest też narażony na modyfikacje i mieszanie z syropami glukozowo-fruktozowymi, czy dodanie np. cukru. Gdy kupimy taki produkt, posiadający zapewne wszelkie certyfikaty i tak w przypadku niezadowolenia z jego jakości, smaku itp. i tak nie zwrócimy go do przczelarza, aby go wymienić. Zresztą jego jakość może być powodem dodatków dodanych po drodze do klienta, jakości transportu, podgrzewania, ilóści zawartych w nim środków ochrony roślin (pestycydów) oraz innej chemii itp. Myślę, że w przypadku zakupu miodu bezpośrednio od pszczelarza otrzymacie fachowe doradztwo i ewentualną wymianę w przypadku jakichkolwiek zastrzeżeń związanych z jego jakością. Dodatkowo warto abyście sami zastanowili się przed zakupem, czy miod pochodzi z pożytków wielkopowierzchniowych, czy też nie? Byłem ostatnio na szkoleniu, gdzie widziałem badania dowodzące, że miód z miasta i lasu zawiera mniej pestycydów od miodów pochądzących z upraw wielkopowierzchniowych.

Odp.:
Miód zaraz po odwirowaniu jest płynny (galalerowaty w przypadku miodu wrzosowego, czy spadziowego). W polskich warunkach klimatycznych zaczyna krystalizować zaraz po odwirowaniu, czyli zmieniać stan skupienia na stały. Proces jest zjawiskiem naturalnym. W przypadku miodu wielokwiatowego trwa to około 6 tygodni. Miodem płynnym jest w Polsce miód akacjowy, zresztą bardzo lubiany przez dzieci. Oczywiście można mieć swoje preferencje i jeśli ktoś lubi miód w postaci płynnej mogę taki dostarczyć, po poddaniu go procesowi dekrystalizacji w urządzeniu do tego przeznaczonym. Aby był on w pełni zdrowy i nie tracił swoich właściwości i posiadał aktywne enzymy kożystne dla Naszego układu trawiennego i jelitowego, należy go "przywrócić", ze stanu stałego kożystając z dekrystalizatora, w którym można ustawić temperaturę dekrystalizacji. Cały proces powinien trwać 2 doby i temperatura dekrystalizacji nie powinna przekaczać 40st C. Na dowod poniżej zamieszczam przykładowy dekrystalizator, który ja stosuję w przypadku zamówień na "miód płynny".
Dekrystalizator ze sterownikiem Carel.

czwartek, 19 października 2017

Moja walka z pasożytem pszczół - warozza (łac. Varroa destructor).

Odwiedziłem ostatnio kolegę w Poznaniu, który ma klika pasiek w mieście i na jego peryferiach. Opowiedział mi o swoich problemach z w Varroa destructor, czyli z pasożytem pszczół. Stracił on w tym sezonie już kilka rodzin. Zastanawialiśmy się więc, nad skutecznymi metodami walki lub raczej ograniczenia populacji tego pasożyta w rodzinach pszczelich. Myślę, że nie ma możliwości wyeliminowania tego pasożyta z rodzin w 100%. Pewne jest to, że trzeba, z tym pasożytem pszczół walczyć. Według mnie, aby ta walka była skuteczna należy stosować różne metody do walki z jego populacją w poszczególnych rodzinach. Ja właśnie tak robię. Stosuje kilka metod i jak na razie są one na tyle skuteczne, że jestem z nich zadowolony. Na swojej pasiece stosuje hodowlę rotacyjną, polecaną między innymi przez Instytut w Getyndze w Niemczech, z którą polecam zapoznać się na youtobe.Zamieszczam link:
https://www.youtube.com/watch?v=FVk1LVQ5K98

Stosuje kompleksowo wymienione poniżej zabiegi i mogę powiedzieć, że są one skuteczne:
1. po pierwszym miodobraniu w czerwcu robię zsypańce z kilku rodzin i tworzę nowe rodziny. Eliminuję hodowlę wsobną , czyli zakupuję od zawodowych hodowców nowe matki, często NU- nieunasiennione, które są unasienniane przez moje trutnie z rodzin KP (pszczoła kaukaska primorska), przykładowy film poglądowy:
http://bzyki.shoplo.com/strona/rotacyjna-hodowla-pszczoł

2. w pozostałych rodzinach innych niż pszczoła KP stosuję ramkę pracy, gdzie wycinam czerw trutowy, ograniczając rozmnażanie się warozzy. Nie wykonuje tego zabiegu w rodzinach z pszczołą KP, z uwagi na hodowlę w nich trutni w celach hodowlanych.

3. od roku stosuję na pasiece komórkę wezową 5,1mm, która utrudnia złożenie jaj i rozwój larw warozzy i widzę efekty tego zabiegu.

4. rozwijam te linie posiadanych rodzin (hodowla matek), w których zauważam duży instynkt oczyszczający. Można to sprawdzać podając do rodzin np. liście itp. sprawdzając ich usuwanie przez rodzinę, czy też samą czystość dennicy ula

5. stosuje zioła do podkurzacza, które wg. "starej szkoły" powodują zwiększenie instynktu behawiorystycznego u pszczół oraz nie są tolerowane przez samą warozzę (np. drzewko- sumak octowiec)

6. Wreszcie leczę rodziny metodą ekologiczną, stosując kwas organiczny- mrówkowy. Jest to jedna z nielicznych metod dopuszczona przez organizacje ekologiczne, gdyż nie przenosi się substancja czynna do miodu. Stosowanie jej w pasiece pokazuje na filmie.
Opis podania do rodziny pszczelej 70%-go kwasu mrówkowego, w żelu jako metoda walki z warozzą oraz jej wynik. Uwaga: Należy uważać, aby nie poparzyć się (oczy, skóra). Nie dopuszczać do bezpośredniego kontakt skóry i oczu z substancją czynną oraz jej oparami. Leczenie rodziny polega na podaniu nad korpusem rodziny pszczelej - żelu z firmy Bio Api. Podanie nastąpiło przez okres dwóch dni, od 16 do 17.10.2017, w temperaturze atm. w południe wynoszącej 20st.C. Temperatura reguluje ilość odparowanego kwasu z żelu. Opary kwasu są cięższe od powietrza, więc opadają na dno ula, co powoduje bezpośredni kontakt oparów kwasu w całym ulu, również wewnątrz komórek zasklepionych. Do kontroli osypu warozy służy szuflada z dennicy, dodatkowo pokryta papierem - nasączonym olejem lnianym w moim przypadku (może być olej słonecznikowy), do którego w trakcie zabiegu przyklejają się martwe lub żywe roztocza warozzy. Poniżej zamieszczam linki z filmami:
film 1 (wprowadzenie, na czym polega metoda)
https://www.youtube.com/watch?v=HeJnbqVmMM4
film 2 (aplikacja żelu)
https://www.youtube.com/watch?v=q5v-Quyv5P8


Spostrzeżenia i wyniki: Po dwóch dniach aplikacji leku, na całej powierzchni szuflady dennicy znajdowały się martwe pasożyty. Dla łatwiejszej oceny ich ilości zastosowałem przybliżenie. Wyznaczyłem powierzchnię 1 dm2 (część szuflady dennicy) i policzyłem dokładnie znajdującą się na niej ilość pasożytów; około 4 sztuk martwej warozzy. Jest to metoda poglądowa stosowana do oceny skuteczności. Wynika z tego, średnia ilość osypanej warozzy, z całej leczonej rodziny, tzn.: 3,75dm x 3,75 dm = 14 dm2, czyli 4 sztuki x 14 dm2 = 56 sztuk pasożytów. Oczywiście należy tu dodać, że część pasożytów nie zginie. Dodatkowo znalazłem dużo sztuk pasożytów na zewnątrz szuflady, które najprawdopodobniej chciały się wydostać schodząc po ściankach ula ku dołowi. Wadą metody jest też oddziaływanie na same pszczoły. Następuje pogorszenie przekazywania przez rodzinę feromonów, co zakłóca ich komunikację. Może też prowadzić do ich osypu. U mnie na dennicy znalazłem 3 sztuki martwych pszczół, przyklejonych do dennicy. Inne spostrzeżenie to widać też dużo części starych odwłoków i innych "śmieci", pochodzących z ramek, ula i komórek pszczelich. Myślę, że jest to dowód na usuwanie wszelkich zanieczyszczeń z ula i wzajemne oczyszczanie się pszczół. Oczywiście należy tu dodać, że część pasożytów nie zginie. Rodzina na koniec leczenia wykazywała też nerwowość - "szum" po otwarciu daszka. Linki do filmów na temat zastosowania przeze mnie tej metody :
1. film 4 (wyniki leczenia)
https://www.youtube.com/watch?v=IyIPPpIwyQ8&spfreload=10

2. zdjęcie 1 (1dm2)

3. zdjęcie 2 (strzałka na pojedynczą warozzę)
4. zdjęcie ostatnie (warozza poza dennicą)
Metoda jest ekologiczna, gdyż nie powoduje przenoszenie czynnika- kwasu do produktów pasieki np. miodu. Przy innych metodach zastosowania ciężkiej chemii (np. paski) przenika ona do produktów, tzn. jej substancja czynna pojawia się również w miodzie.

Definicja: Warroza – choroba wywoływana przez roztocza- Varroa destructor, rozwijające się na czerwiu i na dorosłych osobnikach pszczół miodnych. Samice roztoczy żywią się hemolimfą zaatakowanych owadów. Cykl rozwojowy to 9-10 dni. W tym czasie samica roztocza składa w zasklepionych komórkach z czerwiem od 3 do 6 jaj, z których rodzi się około 2/3 samic i 1/3 samców. Samice osiągają wielkość 1,6 mm szerokości i 1 mm długości. Zaatakowane rodziny pszczele wiosną bez pomocy człowieka giną już jesienią, a wystarczy zakażenie wiosenne na poziomie 10 roztoczy.

wtorek, 5 września 2017

Dla pasjonatów- sam wykonaj pierwsze ule. cz.5

Witam serdecznie. Do napisania tego postu skłoniło mnie zapytanie kolegi, który czyta mój blog. Zapytał mnie o celowość zakupu ula z Austrii, który to posiada funkcję automatycznego „miodobrania”. Nie będę się rozpisywał na temat jego działania. Dodam tylko, że jeśli się nie mylę, to rozwiązanie to wymyślił pewien Australijczyk z Antypodów. Rozwiązanie to ma wiele zalet dla amatorów własnego miodu, jednak podstawową wadą jest jego cena, około 600zł i więcej w zależności typu i producenta.

http://www.portalpszczelarski.pl/artykul/773/system_flow_hive_-_nowoczesne_miodobranie.html

W związku z powyższym pomyślałem, że warto zaprezentować Wam link, który może posłużyć za inspirację do wykonania własnego ula. Myślę, że każdemu mężczyźnie, który lubi majsterkować przyda się trochę czasu spędzonego przy majsterkowaniu, z muzyką w tle. Ja lubię ten czas, a Wy?

https://www.castorama.pl/inspiracje-i-porady/narzedzia-i-artykuly/elektronarzedzia-przenosne-i-akcesoria/wiertarki-wkretarki-i-mloty/wkretarki-akumulatorowe/jak-zrobic-prosty-ul-dla-pszczol.html

Myślę, że jeśli zastanawiacie się nad rozpoczęciem pszczelarzenia, to po nabyciu pewnej wiedzy teoretycznej, warto zbudować ul. Potem przy pomocy innego pszczelarza można nabyć wiedzę praktyczną i przy takim wsparciu można rozwijać swoją pasję. Oczywiście podany tu sklep, nie jest jedynym i szukajcie dobrego materiału w dobrej cenie.

Oczywiście wybór typu ula i materiału do jego budowy nie jest wcale taki oczywisty, ale jeśli podejmiecie swoją próbę, to następny wybór będzie już tylko lepszy. Budowa ula z OSB może się wydawać nie EKO, ale czy ktoś sprawdził naukowo, że miód z takiego ula zawiera substancje szkodliwe? Ja nie słyszałem nic o tym. Głównie dotyczy to fenoli stosowanych w klejach łączących wióry w płycie OSB. Myślę, że po okresie leżakowania takiej płyty na wolnym powietrzu, pod dachem oczywiście, substancje lotne odparują (kilka miesięcy). Dodatkowo można, po tym okresie pomalować środek korpusów rozpuszczonym propolisem w spirytusie, co na pewno spodoba się pszczółkom, po zasiedleniu takiego ula. Można też zastosować lakiery ekologiczne, które zabezpieczą przed uwalnianiem się substancji lotnych i bezpośredni kontakt pszczółek z płytą OSB. Jak niektórzy z Was pewnie słyszeli tomekmiodek miał na początku pszczelarzenia właśnie ule z OSB i nie słyszałem, aby ktoś narzekał na jakość miodu z takich uli lub, tym bardziej zachorował po spożyciu takiego miodu :-)

Dodatkowo, jeśli zbudujecie teraz lub zimą taki ul, to do wiosennego (majowego) zasiedlenia przez odkłady może on leżakować na powietrzu i poczekać, aż zdobędziecie wiedzę, czytając w zimowe wieczory o hodowli pszczółek :-) Powodzenia adammiodek!

niedziela, 6 sierpnia 2017

Jaki ul wybrać? Reklamacje zakupowe i obsługa klienta cz.4.


W związku z serią postów o wyborze właściwego ula w prowadzonej gospodarce pasiecznej, postanowiłem zamieścić kolejny post na ten temat. Obecnie cały czas jestem w drodze do wybrania „swojego ula”. Ostatnio spotkało mnie pewne zdarzenie, które myślę, że też powinno mieć wpływ na Nasz wybór. Zastanowiłem się nad tym aspektem, gdy byłem w serwisie samochodowym. Tak samochodowym… Naprawiałem tam swój samochód. Był to autoryzowany serwis samochodu, którym jeżdżę. Pojechałem tam z wiarą, że za pewnie „wysoką” cenę otrzymam szybką i profesjonalną obsługę. Nic bardziej mylnego. Zostałem umówiony na termin, gdy będzie Pan elektryk. Przyjechałem zostałem przyjęty z zachowaniem całego tego „autoryzowanego, renomowanego blichtru”. Czekałem w fajnych warunkach, wypiłem kawę i obejrzałem telewizję, aż przyszedł czas odbioru samochodu. Naprawa została wykonano częściowo zgodnie z diagnozą autoryzowanego serwisu, tzn. wymieniono mi ową część i mogłem już odebrać swój „w pełni sprawny” samochód. Niestety okazało się, że serwis skasował fajną sumkę za wymianę, a samochód nadal jest niesprawny i wykazuje tą samą usterkę…

Jakie jest powiązanie tej historii z pszczelarstwem? Po pierwsze prawie każdy pszczelarz ma samochód, hihi. Po drugie, kupiłem też do swojej pasieki ule poliuretanowe od pewnego polskiego producenta. Dostawa i towar po dostawie wydawał się ok. Ustawiłem go na pasieczysku, bez pszczół i leżakował. Okazało się, że zmienił kolor z białego na żółty, pod wpływem UV. Po miesiącu kiedy postanowiłem, go zasiedlić, znalazłem odprysk wręgi jednego z korpusów oraz pękniętą ściankę poliuretanową. Postanowiłem go reklamować. Opisałem całość zamieściłem zdjęcia, które zamieszczam też dla Was, w tym poście. 
Naturalna zmiana koloru (z białego) ula poliuretanowego po 1 miesiącu na słońcu. 
Odprysk kołnierza felcowego korpusu. Przyczyna: transport, bądź cecha materiału.

Pan z firmy (nazwy nie umieszczam z racji możliwości posądzenia o kryptoreklamę, ale dociekliwi znajdą) odpisał mi szczegółowo i wyjaśnił możliwe przyczyny zmiany kolorów, czy pęknięć. Dla zachowania dobrego imienia firmy i marki postanowił mi podesłać nowy korpus.

Dlatego, polecam takie firmy (niekoniecznie duże), które szanują klienta i swoją markę. Zachęcam do walki o swoje prawa konsumenta i walkę o lepszą obsługę serwisową, nie tylko w zakupach pszczelarskich. Pozdrawiam i życzę Wam udanych zakupów, a nie „wystukanej na pamięć”, lecz nastawionej na zadowolenie klienta- obsługi!

środa, 2 sierpnia 2017

Znakowanie matki rodziny pszczelej.


Witam serdecznie, po mojej przerwie wakacyjnej. Długo nie zamieściłem nowego postu. Na usprawiedliwienie dodam, że poczyniłem kroki w kierunku rozwoju pasieki, ale o tym innym razem. Mam też jeden zaległy, obiecany Wam post o florze kreteńskiej, ale mam tyle zdjęć, że muszę najpierw wybrać najciekawsze. Zakładam, że będzie to dobry temat na wieczorne, deszczowe jesienne wieczory. Ale do rzeczy :-)
W mojej dwuletniej praktyce pszczelarskiej staram się opisywać Wam swoje doświadczenia i spostrzeżenia, które pozwolą Wam uniknąć błędów na pasiece lub po prostu ułatwić na niej gospodarowanie. Może dla innych będą bodźcem do założenia własnej pasieki. Ja ostatnio powiększyłem swoją. Na tym się skupiłem. Wykonywałem odkłady nowych rodzin, rozwijałem je w sile oraz poddawałem nowe matki, dla polepszenia materiału hodowlanego na pasiece. Jestem cały czas w trakcie wyboru „swojego” typu ramki, co za tym idzie typu i rodzaju ula, oraz wyboru rodzaju prowadzenia gospodarki pasiecznej (stacjonarna, czy wędrowna). Obecnie stacjonarnie mam zarówno różne typy uli, jak i różne rasy i linie pszczół. Celowo. Ma mi to ułatwić podjęcie właściwej decyzji. Jak wiadomo teoria to jedno, a praktyka to co innego. Moi pszczelarze mentorzy, mówią to samo, że pszczółki zawsze potrafią Nas zaskoczyć, a decyzje co mi pasuje, każdy powinien podjąć sam!
W związku z ostatnim rozwojem pni, na mojej pasiece stacjonarnej, w wyniku ich podziału i dodaniem nowych matek, sprzedawanych niestety, często bez opalitek zauważyłem, że traciłem w związku, z tym wiele czasu. W trakcie przeglądów i przy przekładaniu ramek miałem wielokrotnie problemy ze znalezieniem nowych matek. Problem był o tyle ważny, że były to często nowe rodziny bez czerwiu, gdyż matki były nieunasiennione. Więc nie mogłem na podstawie czerwiu, czy jaj ocenić istnienia matki w rodzinie. Pomyłka, czyli włożenie młodej matki do ula ze „starą”, jak pewnie wiecie zakończyłoby się jej ścięciem. Dlatego polecam zakupy matek znakowanych, z opalitkami lub znakowanie ich samemu, pisakiem po powrocie do ula z unasiennienia. Jest to pokazane na moim filmie, cz.1, cz.2.
Znakowanie matki pszczelej pisakiem cz.2.  >>>>>>
Wszystkie matki poddawałem do rodzin, jak wcześniej pisałem na blogu, zgodnie z metodą bezpiecznego poddawania w klateczce, po wycięciu kawałka węzy, w celu sprawdzenia późniejszego kitowania przez rodzinę, czyli odrzucenia matki przez rodzinę pszczelą. Polecam tą metodę, gdyż nie straciłem dzięki temu żadnej matki. W moim przypadku zakupiłem 12 matek, które unasienniały się na własnym pasieczysku trutniami pszczoły kaukaskiej KP, od p. Różyńskich. Polecam tę pszczołę do tego celu, gdyż na 12 zakupionych różnych matek (kaukaska primorska KP, Buckfast Polbart, Elgon) wszystkie powróciły do macierzystych uli lub ulików weselnych, a następnie zaczęły czerwić. Więc można powiedzieć, że trutnie KP się sprawdziły :-) i matki zostały zapłodnione. Dodatkowo dodam, że jeden z hodowców p. Jacek Wojciechowski, gospodarujący w Alpach, którego wyniki mówią same za siebie, sam przewozi swoje matki Alpejki w góry Kaukazu, aby tamtejsze trutnie przekazały swoje czyste geny jego pszczołom. Dało mi to do myślenia. Tę samą pszczołę, na dawce genów dla swoich pszczół wybrał też Tomek Miodek. Wcześniej już miałem pszczołę kaukaską, u siebie i byłem z niej zadowolony. Więc mój wybór do eliminacji hodowli wsobnej, padł na pasiekę KP od p. Różyńskich. Obecnie Wiem, że to był dobry wybór. Dwanaście matek powróciło z lotów godowych i wszystkie zaczęły czerwić. Ja natomiast miałem dużo szczęścia, gdyż pogoda wcale nie rozpieszczała. Często w lipcu w nocy było 10stC, w dzień często opady deszczu, a dodatkowo występowała duża zmienność pogody.

Wracając więc do głównego tematu dzisiejszego postu, to polecam znakowanie matek, gdyż ułatwia ono ich znajdowanie w trakcie prac pasiecznych. Można to wykonywać naklejając na górnym odwłoku matki opalitki z numerem lub też, tak jak ja to wykonuje znakowanie przez postawienie kropki na górnym odwłoku matki pisakiem do tego przeznaczonym, farbą (nieszkodliwą dla matki i pszczół). Pamiętajcie też, że zapach farby „nieakceptowalny- bez atestu” przez rój, może być przyczyną odrzucenia matki w rodzinie pszczelej. Komunikacja rodziny pszczelej, w głównej mierze oparta jest o feromony i zmysł powonienia. Dlatego ja nie używam dowolnego flamastra, czy farby i zalecam stosowanie farb i pisaków do tego przeznaczonych. Stosuje dodatkowo krateczkę, np. z kawałka kraty odgrodowej lub jak na zamieszczonym filmie ze specjalnego pierścienia z tworzywa, który służy mi do chwilowego unieruchomienia matki na plastrze. Wtedy przy odrobinie wprawy, znakowanie jest łatwe i zaoszczędzi Nam czasu. W trakcie znakowania bez unieruchomienia matki na plastrze, zazwyczaj trzeba odczekać, aż matka się zatrzyma. Oczywiście też jest to możliwe. Jednak zauważyłem, że można wtedy oznakować dodatkowo jej głowę, co z uwagi na umieszczone tam receptory, czułki i oczy jest niekorzystne. Jednak po wykonaniu kilku oznaczeń nie powinno przysparzać kłopotów. Polecam więc wszystkim młodym pszczelarzom znakowanie matek. Zaoszczędzi nam to dużo czasu w trakcie przeglądów rodzin pszczelich oraz możliwych strat przy przeoczeniu matki i podaniu jej do rodziny z drugą matką.

Do oznaczenia wieku matki pszczelej stosujemy symbolicznie kolory. Jest ich pięć i przyporządkowano im odpowiednie cyfry oznaczające rok urodzin matki pszczelej.

1, 6 – biały – 2001 r., 2006 r.
2, 7 – żółty – 2002 r., 2007 r.
3, 8 – czerwony – 2003 r., 2008 r.
4, 9 – zielony – 2004 r., 2009 r.
5, 0 – niebieski – 2005 r., 2010 r.

Powodzenia!

czwartek, 15 czerwca 2017

Nieudane poddanie matki, bez jej ścięcia przez rodzinę pszczelą.

W poście opisuję, jak wygląda nieprzyjęta klateczka, po podaniu matki do rodziny pszczelej.
W poprzednim filmie (Podawanie matek jednodniówek NU (czyt. nieunnasienionych) w klateczce na próbę kitowania- przyjęcia w rodzinie pszczelej.) pokazałem, jak bezpiecznie poddać do rodziny matkę. Dla uzupełnienia usystematyzuję. Najpierw należy dokładnie sprawdzić, czy w rodzinie nie ma innej matki. Jeśli nie możemy jej znaleźć to również należy poszukać złożonych jajeczek. Jeśli są to oczywiście oznacza, że matka jest w rodzinie lub kilka dni temu była. Dodatkowo, jeśli na plastrach są budowane mateczniki rojowe lub ratunkowe należy je przenieść lub zniszczyć. Robimy to w celu spowodowania poczucia bezmateczności w rodzinie pszczelej lub też likwidacji nastroju rojowego. Bezmateczność znacząco zwiększa szansę przyjęcia nowej matki. Można do podziału rodziny na dwie (z matką i bez matki) stosować ang. Cloake board. Niektórzy pszczelarze poddają matkę NU, jednodniówkę bezpośrednio na plaster. Oczywiście jest to też możliwe. Jednak z uwagi na możliwość pomyłki, czyli niewłaściwej oceny nastroju rodziny pszczelej, gotowości przyjęcia nowej matki, czy inaczej klasyfikacji rodziny pszczelej jako bezmatecznej, przytaczam tu metodę zwiększającą bezpieczeństwo jej poddawania. Czyli poddanie w klateczce, z późniejszą kontrolą kitowania samej klateczki, przed jej otwarciem i uwolnieniem matki. Na filmie widać efekt nieprzyjęcia nowej matki. Klatka została zakitowana kitem pszczelim, a pszczoły ze świty NU królowej ścięte.
Dzięki rozpoznaniu tego symptomu nieprzyjęcia, czyli zakitowania klateczki, mogłem ją jeszcze wyjąć z tej rodziny i poddać do przygotowanego odkładu. Więc moim zdaniem metoda jest pożyteczna i polecam ją początkującym pszczelarzom.

Film: Jak wygląda klateczka z nieprzyjętą matką i pszczołami >>>> https://www.youtube.com/watch?v=vu6Y6mBtPic

sobota, 10 czerwca 2017

Brak matek użytkowych, a konieczność ich hodowli na pasiece.

Z uwagi na moją nieobecność urlopową, w dwóch rodzinach miałem braki matek. Pierwszy przypadek przez wyrojenie się jednej z rodzin (odzyskałem rój), a w drugim przypadku po moim podziale rodziny, gdzie prawdopodobnie w trakcie oczyszczania dzikiej zabudowy w dennicy uszkodziłem matkę. Postanowiłem więc kupić matki. Zauważyłem jednak, że z uwagi na zimny kwiecień na rynku brakuje matek użytkowych. Próbowałem u kilku hodowców, również przez znajomych pszczelarzy- bez sukcesu.

Film1-Konieczność hodowli matek użytkowych na pasiece >>>>
Udało mi się wreszcie zamówić u Państwa Różyńskich– Pszczoły Kaukaskie, które to też posiadam na pasiece. Hoduje również trutnie w rodzinach. Podawanie matek z innych pasiek wzbogaca genetycznie posiadaną linie pszczół i zmniejsza prawdopodobieństwo chowu wsobnego.

Film2- Podawanie matek jednodniówek NU (czyt. nieunnasienionych) w klateczce na próbę kitowania- przyjęcia w rodzinie pszczelej. >>>>
https://www.youtube.com/watch?v=KpN9EyZfc0o

 Warto też pamiętać, że pełna rodzina skład się z trutni. Koegzystencja ich w rodzinie w trakcie sezonu użytkowego (wg. kolegi Krzysztofa J. z Poznania) zwiększa produkcję miodu. Wykonano badania potwierdzające, że rodzinom, którym nie usuwano czerwiu trutowego i nie stosowano ramki pracy przyniosły za cały sezon średnio o 16,2 kg miodu więcej, niż rodziny, w których wycinano czerw trutowy. Jednym słowem my pszczelarze nie powinniśmy przeszkadzać pszczołom, a one nam się odwdzięczą. Oczywiście walka z varroa destructor musi być stosowana. Z każdego doświadczenia najlepiej wyciągnąć wnioski. Ja postanowiłem, że muszę zająć się też hodowlą matek użytkowych na własne potrzeby pasieki. Zróbcie to samo!


niedziela, 4 czerwca 2017

Podróże za pszczołą- Kreta GRECJA cz.3 Spotkanie z pszczelarzem z Krety


W pierwszej części relacji z Krety obiecałem Wam relację ze spotkania z pszczelarzem z Krety na jego pasiece. Zorganizowanie tego nie było łatwe. Większość pszczelarzy z tradycjami rodzinnych pasiek liczy około 200 uli. Prowadzą oni najczęściej gospodarki wędrowne rozlokowane po około 20 uli i są przewożone w góry, z dala od uczęszczanych głównych dróg. Jest ich stosunkowo dużo, w całej prowincji Lasiti. Zimą w wysokich górach, gdzie temperatura spada poniżej zera pasieki są zwożone do miejsc cieplejszych. Ciekawostką jest też numerowanie uli unikalnym numerem potwierdzającym przynależność do danego pszczelarza. Może to jest też przyszłość u Nas w kraju? Kiedyś przed II wojną, z uwagi na cieszącą się dobrą opinię zawód pszczelarza był zwolniony ze składania przysięgi w sądzie. Dziś kradzieże uli są zmorą. Mam nadzieje się to zmieni. Ale do rzeczy.
Pomimo dużej ilości pasiek trudno mi było znaleźć pszczelarza ze znajomością języka angielskiego. Jednak jak się ma wiarę to wszystko jest możliwe. Udało mi się to w trakcie wycieczki do miasta i portu Ag.Nikolaos (czytaj Św.Mikołaja, czyli miasteczka, gdzie faktycznie bywał historyczny Św.Mikołaj, patron marynarzy i dobroczyńca, który odwiedza Nas w święta Bożego Narodzenia. Choć dzieci najczęściej myślą, że przybywa on z dalekiej północy ze śnieżnej Laponii, dzisiejsza Finlandia. Ale nie wyprowadzajmy ich z błędu :-) Ciekawa jest ta zbieżność miejsca ...
W trakcie podróżowania po wschodniej części wyspy dotarłem więc, do wioski Krasi, w pobliżu Mochos, gdzie znalazłem jedną z pasiek. Film z tej wizyty zamieszczony jest w poście Kreta cz.1. Drugą pasiekę nagrałem niedaleko Gortyny. Filmy te zamieszczam poniżej.

Film pasieka koło Gortyny cz.1 >>>>
https://www.youtube.com/watch?v=xKr8kvn5sdU

Film pasieka koło Gortyny cz. 2 >>>>
https://www.youtube.com/watch?v=lSJ4gD4MciE

Pasieka powyższa znajdowała się w górach przed zjazdem na płaskowyż w okolicach Gortyny, gdzie głównie znajdują się tereny rolnicze. Dawniej Gortyna za czasów panowania Rzymian była stolicą Krety.
Ruiny Pretorium, miejsce stacjonowania żołnierzy rzymskich 
W trakcie kolejnej wycieczki statkiem na wyspę Spinalonga (dawna wyspa zesłań ludzi chorych na trąd) w sklepie z pamiątkami, rękodziełem i produktami regionalnymi rozmawiając ze sprzedawczynią okazało się, że jej tata jest pszczelarzem. Znowu szczęście uśmiechnęła się do mnie. Ustaliliśmy spotkanie na kolejny wieczór.
Brać pszczelarska :-)
Rozmawialiśmy o specyfice pszczelarstwa w Polsce i na Krecie. I tak dowiedziałem się paru informacji o pszczelarstwie na Krecie. Ule z uwagi na klimat i dostępność materiału, są wykonywane z drewna o grubości około 2 cm. Ze względu na gospodarkę wędrowną- przewożone korpusy posiadają klamry do ich spinania. Sezon trwa przez 8 miesięcy. Pszczelarze wykonują 4 do 5 miodobrań. Średnia z jednego miodobrania na ul to ponoć 20 do 25 kg. Stosują rodnie i najczęściej jedną nadstawkę jako miodnie. Chociaż też przy dużych pożytkach, jeśli rodzina ogranicza matkę w czerwieniu i zalewa rodnię, to z niej bez stosowania krat odgrodowych pozyskują ramki z miodem. Specjalnością pszczelarzy z Krety są miody tymiankowe i miód sosnowy. Wcześniej w odcinku Kreta cz.2 zamieściłem film ze sklepu z miodami, gdzie Pani prezentuje różne wersje miodu tymiankowego. Tymiankowy jesienny i wiosenny w jednym słoiku (tworzą dwie warstwy), tymiankowy mieszany z wielokwiatami takimi jak (savory- ostre w smaku zioła, malotira-sideritis syriaca- pol.Gojnik), ebenos- ebenus cretica). Ciekawostką jest, że z uwagi na temperaturę i konsystencję miód ten nie krystalizuje się i jest płynny. Od dziś rana mogę dodać swoją ocenę smakową. Postanowiłem otworzyć podarowany od nowego przyjaciela pszczelarza z Krety miód. Nie taki ze sklepu (marketu), tylko ten wyjątkowy od PSZCZELARZA. Pamiętajcie zawsze, jeśli tylko to możliwe kupujcie miody od pszczelarzy i zwracajcie uwagę na ich jakość! Wspierajcie rękodzieło i wyroby lokalne. W nich jest praca, tradycja i jakość. Ja potwierdzam to na filmie.

Film- moje pierwsze, w tym sezonie truskawki. >>>>
https://www.youtube.com/watch?v=WXBcwYyxr38

Moje pierwsze w tym roku truskawki również kupiłem na targu lokalnym i od lokalnego producenta pod Poznaniem. Właśnie pierwszy raz, w tym sezonie kupiłem truskawki i zrobiłem kefir (truskawki, maślanka i miód)- polecam i na zdrowie!

Co do smaku samego miodu tymiankowego, który smakowałem, to potwierdzam, że jest smaczny, kremowy, aromatyczny- tymiankowy, nie za słodki i dość twardy, pomimo konsystencji płynnej. Prawie tak dobry jak mój jesienny, świeży nawłociowy :-)

środa, 24 maja 2017

Czas rojenia się pszczół. Też u mnie :-)

Po rójce. Dwie rodziny.
Już wróciłem z podróży za pszczołą na Krecie. Było rewalacyjnie! Ze znanych mi odwiedzonych krajów śródziemnomorskich myślałem, że Włochy są najatrakcyjniejsze. Ale po podróży na Kretę mogę stwierdzić, że jest co robić na tej wyspie. Polecam zwiedzanie na skuterze okolicznych plaż (zarówno piaszczystych jak i kamiennych), czy okalających je gór. Wycieczki z historią w tle dla miłośników mitów greckich (czasy minojskie), czy książek Kazantzakisa. Można też nurkować i popływać skuterem wodnym. Oczywiście wrócę w kolejnym poście do obiecanej flory na Krecie oraz spotkania z lokalnym pszczelarzem. 
Ale do rzeczy. Przed wyjazdem przygotowałem ule do mojej nieobecności. Dodałem po korpusie z węzą (półnadstawki już wcześniej), zerwałem mateczniki i czerw trutowy w gniazdach) i zwiększyłem wentylację. Zaraz po moim wyjeździe zrobiło się cieplej w Polsce, więc dziewczynki zaczęły intensywnie pracować. Po dwóch tygodniach kiedy wróciłem na drugi dzień postanowiłem zrobić przegląd. Ale trawa w ogrodzie była taka duża, że musiałem złapać za kosiarkę. Około godziny 11-stej zauważyłem, że mój przegląd, w jednej z rodzin jest już spóźniony. Widać to na filmie. 
Wyroiły się. Ich lot trwał około 40 min, potem zaczęły osiadać na śliwie u sąsiada. Kiedy poleciałem przygotować ul do zasiedlenia, po ich ewentualnym złapaniu oraz zabrać potrzebne do tego rzeczy one znikneły! Już miałem przejść do sąsiada po rójkę , gdy zauważyłem, że nie ma zguby :-) Trwało to około 20 min. Po konsultacji z moim guru (Krzyś z Płocka- serdeczne dzięki za rady) okazało się, że mogą być dwie przyczyny. Przemieściły się w inne miejsce, bo były dwie grupy i tylko w jednej matka lub jej w ogóle nie było. Szukałem lornetką w okolicy, ale nie znalazłem. Więc otworzyłem ul macierzak i co widzę, wszystkie wróciły! Okazało się, że matka przed moim wyjazdem w trakcie przeglądu została zamknięta w górnym korpusie. Zrobiłem więc szybki odkład z matką 3 ramki czerwiu i 3 miodu, dodałem węzę oraz zerwałem znalezione mateczniki i czerw trutowy. Rójka to fabryka do zabudowy węzy, więc nie może jej zabraknąć. W macierzaku zerwałem też znalezione mateczniki i sprawdziłem, czy są młode jajeczka (1 do 3  dni), aby mogły w osieroconym stanie wychować sobie nową matkę. 
Dodam, że mają dużą siłę i będą też w stanie zebrać mi miód. Dziś pada, ale wczoraj widziałem, że ładnie obydwa gniazda pracują i póki co, wszystko ok. Obecnie, na potwierdzenie sielskiej atmosfery rodzin zdjęcie zbierającej pyłek robotnicy na kwiatach maków w ogrodzie. Podoba się Wam, bo mi tak :-)
Pszczoła kaukaska na kwiatach maków w moim ogrodzie.
Właśnie zakwitły.



piątek, 19 maja 2017

Podróże za pszczołą- Kreta GRECJA cz.2. Miody kreteńskie.

Widok gór na Krecie (uprawy drzew oliwnych).
Wcześniej wspomniałem o różnorodności roślin na krecie. Temat jest tak obszerny, że postanowiłem go rozwinąć w kolejnym poście. W tym poście wspomnę o produkcji miodu. Klimat na Krecie umożliwia produkcję miodu przez 8 miesięcy. Miodobrania pszczelarze wykonują około 4 razy w roku. Zaletą miodów z tej Greckiej wyspy jest brak wielkohektarowego rolnictwa, a większość pasiek jest rozlokowana na terenach górskich, czy parkach natura 2000. W Polsce wielokrotnie, my pszczelarze próbujemy nagłaśniać problem oprysków ochrony roślin wykonywanych w ciągu dnia i ich wpływu na uśmiercanie pszczół, np. na uprawach rzepaku. Mam nadzieję, że zdrowy rozsądek rolników, uświadamianie oraz ustawodawstwo prawne wyeliminują ten problem w naszym kraju. Na Krecie produkty pszczele (zasadniczo) są pozbawione pestycydów i środków ochrony roślin. Największą popularnosc zdobyły tu dwa gatunki miodu. Jest to miód tymiankowy oraz sosnowy. Są też miody sezonowe wielokwiatowe: wiosenny i zimowy. Cena za litr to około 10 Euro. Mniejsze słoiki są jednostkowo droższym zakupem (około dwukrotnie). Dodaje się do nich czasem w celach marketingowych plastry miodu lub orzechy.

Film ze sklepu regionalnego na Krecie z miodami.   >>>>
https://m.youtube.com/watch?v=_XjB0pQxRj0

niedziela, 14 maja 2017

Podróże za pszczołą- Kreta GRECJA cz.1.

Kwitnący koper włoski w Grecji- oblegany :-)
Moja podróż jeszcze trwa. Udało mi się dotychczas zdobyć o pszczelarstwie na Krecie kilka informacji. Jest jeden pszczelarz- potentat, który posiada 2 tys uli. Ma je rozlokowane w wielu miejscach na wyspie. Głównie w okolicach Lassithi (czytaj Lasiti), czyli w części południowo-wschodniej wyspy. Specjalizuje się w produkcji miodu tymiankowego oraz piniowego, czyli ze spadzi sosny śródziemnomorskiej. Miód tymiankowy jest właśnie specjalnościa pszczelarzy na Krecie. Dodatkowo zajmuje się on hurtowym skupem miodu od lokalnych pszczelarzy oraz produkcją matek. Informacje mam z pierwszej ręki, bo od jego siostry Eva (dziękuje za przemiłą rozmowę). Znalazłem i odwiedziłem też pasiekę, która była posadowiona na tarasie opuszczonej tawerny, na zboczu góry z widokiem na morze śródziemne (można "dziewczynkom' pozazdroscić takiego widoku). Wokół nieużytki z mieszaną dziką roślinością, pełno kwiatów jedno i wieloletnich oraz krzewy. Nigdzie wokoło nie było rolnictwa ze środkami ochrony roślin, czy pestycydami.
 
Film z pasieki koło tawerny w górach >>>

https://youtu.be/KJ9dc0nK_TI

Odwiedziłem też dwie małe wioski, koło Mochos, gdzie znalazłem  namiary na lokalnego pszczelarza, którego to zamierzam odwiedzić i zamieścić Wam relacje. Trzymajcie za mnie kciuki, aby się udało, gdyż nie zna on angielskiego i będzie to nielada wyzwanie :-) Liczę na pomoc życzliwych Greków ze znajmością języka angielskiego. Musi się udać!

środa, 3 maja 2017

Poidło pasieczne, a czysta woda.

Mahonia ostrolistna, ang. Oregon-grape
mahonia pospolita, ościał.
Zastanawiałem się o czym tym razem Wam napisać. I same „dziewczynki” mi podpowiedziały, gdy byłem zobaczyć kolejny raz, co dzieje się obecnie na pasiece. A na pasiece zachowanie pszczółek jest powtarzalne jak obecna aura. Można już właściwie być pewnym jednego, powtarzalności pogody. Od miesiąca pogoda raczej się nie zmienia. Jest zimno i stabilnie. Można by powiedzieć jest stabilny okres miesiąca niepogody :-) Co prawda chyba wszyscy pszczelarze, rolnicy i sadownicy w Polsce już mają tego dość, no ale co Nam pozostało jak nie uśmiechać się? Rano w okolicach Poznania temperatura wynosi około 6-8 st C, a potem rośnie i osiąga maksymalnie temperaturę 12 st C. Pszczoły też już przyzwyczaiły się do tej sytuacji. Wiedzą, że mają mało czasu na pobieranie pożytków tzn. nektaru i pyłku w ciągu dnia. Dodatkowo zapasy żelazne miodu na plastrach maleją. Najbardziej aktywne są moje Pszczoły Kałkaskie. Wykorzystują każdy czas, gdy tylko nie pada deszcz. Zauważyłem, że rano oblatują miodowo silnie pachnącą- mahonię ostrolistna i pobierają tam nektar, potem zbierają pyłek z mniszka lekarskiego.
Zauważyłem, że co trzecia pszczoła lądująca na wylotku ma zebrany pyłek na obnóżach. Wieczorem za to głównie latają po wodę. Przy poidle jest wtedy niezły ruch. Zamieszczam zdjęcie z moim wykonanym samodzielnie poidłem.
Moje poidło dla pszczół- oczko wodne.
Bazą jest kuweta, która jest umieszczona w wykopanym zagłębieniu w ziemi. Całą kuwetę dodatkowo przykryłem grubą czarną folią. W środku włożyłem dwie cegły, na których jest ułożony mech oraz trawa z pobliskich mokradeł. W środku zbiornika, dla spełnienia funkcji oczyszczającej rośnie włożony w donicę przepuszczalną tatarak. Dodatkowo korzeń rośliny jest otulony ligniną do oczek wodnych, aby nie ubywało z niej ziemi, a donica była przepuszczalna dla powietrza i wody. Ziemia tataraku jest z jego naturalnego środowiska tzn. torfowiska (odczyn kwaśny), a dla uzupełnienia donicy oraz stworzenia warstwy filtrującej dodałem żwir. Na obrzeżach kuwety wysypałem żwir i obłożyłem kamieniami (nie rosną chwasty i dla stabilizacji podłoża). Tak wykonane poidło jest chętnie odwiedzane przez pszczoły, a zwykłe pojemniki z czystą wodą prawie wcale. Jest to poidło komponujące się z otoczeniem. Obok mam ławeczkę na której siadam, obserwuję i odpoczywam.
Włożyłem w wykonanie trochę pracy, ale polecam znalezienie zbiornika naturalnego obok siebie i pobranie z niego kilku pomysłów- roślin do swojego oczka na pasiece. Natura sama wie, co dla niej dobre. Oczywiście jeśli nie zrobicie poidła to pszczoły same znajdą sobie wodę, ale muszą poświęcić na to swoją energię i czas.
W literaturze pisze się często o stosowaniu czystej wody dla pszczół. W praktyce kończy się to często wodą z kranu z chlorem. To nie jest dobra woda dla pszczół! Wystarczy sprawdzić, którą wybiorą? Zerknijcie na doświadczenie wykonane w Pasiece Sosna. U mnie wolą poidło, a nie czystą wodę z kranu. Dla zainteresowanych ciekawe doświadczenie. Zamieszczam link:

https://www.youtube.com/watch?v=RqCaXyJ_FHM

Pszczółki zdecydowanie wolą taką jak np. ta moja ze zbiornika „naturalnego”, który im wykonałem. A jeszcze istotne jest dodanie keramzytu. Mają ułatwione pobieranie, nie topią się, a woda się od niego nagrzewa, co jest dla pszczół korzystne.

niedziela, 23 kwietnia 2017

Miododajna czereśnia przed powrotem zimy, a propolis (kit pszczeli :-)


Czereśnia miododajna pszczoły zbierają pyłek początek kwietnia 2017 >>>

Obecnie za oknami widok jakby nie było jeszcze wiosny… Mi taka aura kojarzy się z klimatem Norwegii, tylko zamiast widoku fiordów, w ogrodzie coraz gorzej wyglądające kwiaty na rabatach i drzewach owocowych. Coś mi się wydaje, że po ostatnich przymrozkach słabo będą owocować, pomimo tego, że wcześniej pszczółki skrupulatnie je oblatywały. Obecnie raczej robotnice pełniące funkcję żołnierzy muszą coraz częściej wymuszać na młodych pszczołach, aby nie wychodziły na wylotek ula, z uwagi na temperaturę. Dziś w nocy nawet padał deszcz z gradem, a wiatr obudził mnie w nocy kilka razy- tak świstał na zewnątrz.
Pomyślałem, że warto zastanowić się jeszcze raz nad tematem gospodarki pasiecznej na danym typie ula- drewniany, ocieplony WLKP. Ciekawy wydaje mi się opis swojej gospodarki jaką zamieścił na FB, Andrzej i Beata Cegiełko. Szczególnie aspekt używania beleczek między-ramkowych. Stosowane one są, z tego co wiem, tylko w Polsce. Mają one raczej więcej przeciwników niż zwolenników. Dodatkowo wielu młodych pszczelarzy, a już na pewno tych z dużymi pasiekami będzie kręcić nosem i twierdzić, że to kłopotliwe, czasochłonne, że łatwiej używać ramek hoffmanowskich. Ale?
Obecna pogoda udowodniła, że ul przy stosowaniu beleczek jest bardziej dostosowany do zmiany pogody i wszelkich ruchów z półnadstawką, czy też korpusami. Ja kiedy przed załamaniem pogody założyłem półnadstawkę, bo mi się „gniazdo wylewało”, a potem z powodu ochłodzenia pszczoły wróciły do korpusu gniazdowego zastanawiałem się co dalej? Czy zdjąć półnadstawkę, aby zmniejszyć im powierzchnię do ogrzania gniazda, czy może użyć płótna i przykryć gniazdo? Gdybym miał beleczki wystarczyłoby, abym założył beleczkę skrajną, czyli zamknął gniazdo i po problemie. Należy tu pamiętać, że wszelkie przeglądy i otwarcia ula należy ograniczać, bo temperatura na zewnątrz tylko około paru stopni C.
Dodatkowo jeśli stosujemy beleczki mamy więcej dostępnego propolisu, którym pszczoły kitują, jeśli tego potrzebują i regulują sobie wentylację i ciepło w gnieździe. A propolis przecież to wspaniały lek na wiele problemów zdrowotnych skóry i nie tylko. Jest substancją o doskonałych własnościach przeciwgrzybicznych i przeciwbakteryjnych. Propolis można stosować na choroby układu oddechowego, pokarmowego, choroby skóry, rany i oparzenia. Wspomaga leczenie pęcherza, żołądka, jelit i dwunastnicy, czy łuszczycy. Jest też stosowany jako antybiotyk uodparniający na zachorowania okresu grypowego. Pszczelarze mogą dostarczyć propolis w postaci grudek, proszku, czy wyciągów spirytusowych. W aptekach występuje w postaci tabletek, pudrów, aerozoli, maści, pomadek, pudrów, czy czopków. Należy jednak pamiętać, że u osób skłonnych do alergii, może on sam takie reakcje wywoływać.
Ja korzystając z przerwy wymuszonej przez pogodę, w pracach w pasiece, postanowiłem oczyścić posiadane beleczki między ramkowe z poprzednich sezonów i przywrócić je do łask w posiadanych ulach drewnianych. Wykonałem więc ich oczyszczenie, czyli zeskrobanie kitu dłutem pasiecznym. Później sporządziłem nalewkę ze spirytusem w stosunku wagowym 100 g spirytusu, 40 g wody i 15 g propolisu. Odstawiamy ją potem w ciemne miejsce na 14 dni. Mieszamy ją codziennie, następnie cedzimy przez papierowy filtr przelewowy do kawy i gotowe. Stosowanie np. na okres grypowy: 15 kropli do łyżeczki do miodu, czy herbaty 2 razy dziennie i po problemie. Na zdrowie! Więcej informacji np. na stronie:

www.pasieka.rostkowski.info-propolis >>>

piątek, 14 kwietnia 2017

Jakie ule wybrać? cz.3

Skrajna ramka też zapełniona, miód zasklepiony, pierzga, pyłek.
Postanowiłem opisać Wam ostatnie zdarzenie w mojej pasiece, które wg mnie jest bezpośrednio związane z charakterystyką uli, na których gospodaruje. Mam na myśli wielkość ramki WLKP i najczęściej stosowaną ilość ramek w jednym korpusie. Jeden korpus w ulu WLKP składa się z 10 ramek. A więc do rzeczy. Moje ule były już po pierwszych przeglądach. Miały już wcześniej zmienione dennice, na nowe. Jak ktoś nie ma podwójnych dennic, oczywiście może je zwyczajnie oczyścić i zdezynfekować. Wcześniej oceniłem też stany i zdrowie rodzin. Wszystkie roje były zdrowe i silne po zimie. Tak naprawdę to z wyjątkiem jednej rodziny, ale to temat na inny post. Stany zapasów miodu, też powyżej 2 ramek na rodzinę. Zacząłem też wiosenne pobudzanie. Na ramkach znalazłem pyłek, pierzgę, czerw kryty i otwarty, no i oczywiście matki (jeśli są jajeczka i czerw, to nie ma potrzeby szukać matek i je wyziębiać). Wcześniej zacieśniłem też ramki. Rodziny obsiadały co najmniej 8 ramek. Jak pogoda pozwalała, zbierały już sukcesywnie pyłek z rosnących w pobliżu kwiatów: zawilca, szafirka, przebiśniegów, krokusów oraz leszczyny, wierzby i rozpoczynających kwitnienie drzew owocowych (mirabelek, czereśni, wiśni, śliw). Pogoda dzień przed opisywanym przeglądem była słoneczna, z temperaturą dochodzącą nawet do dwudziestu kilku stopni. Wtedy w kilku ulach zauważyłem dużo pszczół, tzw. "brody". Postanowiłem sprawdzić, czy matki w takich dobrych warunkach pożytkowych mają jeszcze, gdzie czerwić? Czy całe ramki nie są już zapełnione pyłkiem, pierzgą i miodem i w związku z tym są ograniczone w czerwieniu? No i okazało się, że miałem dobre przeczucie. W ulach nie było już miejsca dla czerwienia. Dla przykładu zamieszczam zdjęcie ostatniej skrajnej ramki, gdzie cały plaster jest zajęty przez: 1/3 miód zasklepiony, reszta to; nakrop, pierzga i pyłek. W pozostałych ramkach było jeszcze więcej miodu. Dodatkowo pod ramkami pszczoły zaczęły budować dziką zabudowę. Ponieważ, w tym roku zamierzam pierwszy raz zebrać miód trzy razy, moim celem jest maksymalny i szybki wzrost siły rodzin. Jest taka zależność, która mówi, że masa pszczół w rodzinie powyżej 2 kg powoduje do kwadratu wzrost produkcji masy miodu, oczywiście przy spełnieniu zaspokojenia pożytków dla rodziny. Postanowiłem więc, w tych rodzinach dla osiągnięcia ich siły, czyli ciągłości czerwienia, oprócz pobudzania dodać półnadstawkę, aby do półkorpusu znosiły pożytek oraz częściowo przeniosły wcześniejsze zbiory z dolnego korpusu do góry. W korpusie gniazdowym natomiast, dodać ramkę suszu, aby matka miała, gdzie czerwić. Wiadomo, że w takiej sytuacji pszczoły mają większą powierzchnię do ogrzania i istnieje niebezpieczeństwo wyziębienia czerwiu. Na drugi dzień okazało się, że moje obawy się sprawdziły. Pogoda się załamała i dni obecnie oscylują wokół 10 st C. Nie jest to korzystne dla rodzin. W tej obecnej sytuacji rodziny mają większą powierzchnię do ogrzania. Reasumując ule WLKP 10 ramkowe wymusiły rozszerzenie o półnadstawkę. Gdybym miał do dyspozycji ul 12 ramkowy wystarczyłoby dodać tylko dwie ramki i byłoby po problemie. Obecnie w tym okresie niestabilnej pogody wiosennej, aby optymalizować warunki rozwoju dla pszczół ul WLKP 10 ramkowy się nie sprawdza, gdyż wymusza niepotrzebną pracę dla pszczelarza, a pszczołom utrudnia rozwój.
Dla osób stojących przed wyborem rodzaju ula mam swoje wnioski, po tym wydarzeniu. Po pierwsze kierujcie się typem gospodarki pasiecznej, jaką zamierzacie prowadzić (stacjonarna, czy wędrowna). Rozważcie wtedy ciężar i wytrzymałość ula oraz jego kształt (brak wystających elementów), co ułatwia przewożenie. Natomiast zawsze warto, aby każdy rodzaj uli stosowanych przez Was, posiadał dobry współczynnik izolacji cieplnej. Rodziny zużywają wtedy mniej energii na ogrzanie rodziny oraz na pracę,w przypadku konieczności wentylowania go przez pszczoły, gdy jest gorąco.Wg mnie ważne jest też, aby dla ergonomii pracy możliwe było trzymanie ramki z miodem i pszczołami, jedną ręką (ciężar) oraz, aby szerokość wystającej części ramki, za którą trzymamy był wystarczający (pewny chwyt). Te warunki może według mnie spełnić ramka: Zandera, Ostrowskiej i Langstroth'a. Oczywiście w ograniczaniu rozmiaru ramki w ulach korpusowych jest granica np. będzie nią wielkość kłębu zimowego, który optymalnie wynosi około 20 cm średnicy. Można ten wpływ minimalizować zimując rodziny jedna nad drugą przy stosowaniu gospodarki korpusowej. Jeśli jednak Wasz wybór padł na ul WLKP, to polecam mniej popularny, większy ul 12 ramkowy, który oczywiście będzie miał też wadę, korpus będzie cięższy :-) Dodatkowo myślę, że przy odpowiednio dużych pożytkach, przyszłość należy do gospodarki korpusowej, a nie ramkowej, czy mieszanej, jak ma to miejsce w ulu WLKP. Ale tak to jest z kompromisami :-) Ale żeby nie było, że jest idealnie, coś w tej gospodarce korpusowej mi się nie podoba. A mianowicie masowość produkcji. Nie ma tam miejsca, "na uważanie" na każdą pszczółkę w trakcie przeglądu. Tutaj wspomnę o korpusach bezfelcowch, które pozwalają, w trakcie przeglądów na „oszczędzanie pszczółek”, kiedy układamy korpusy na siebie, gdyż wykonujemy ich suwanie, a nie nakładanie. Jednak kiedy ul nie ma felców, zbytnio nie nadaje się do transportu, czyli gospodarki wędrownej. Reasumując, każdy musi wybrać sam to, co dla niego będzie najwygodniejsze i dostosowane: gospodarka, pożytki, klimat (temperatura) i ilość przeznaczanego czasu na własne prace. Życzę trafionych wyborów. Ja też jeszcze ciągle się uczę i następne zakupy uli przede mną :-)

środa, 5 kwietnia 2017

Miodarka- wirówka wykonana samodzielnie- (ang. handmade).



Każdy pszczelarz, który stosuje gospodarkę prowadzoną na ramce z węza, potrzebuje miodarki do odwirowywania miodu z plastrów. Choć dla amatorów możliwe jest inne rozwiązanie np. prowadzenie gospodarki ekologicznej bezwęzowej (np. amerykańskie ule trapezowe). Zainteresowanych odsyłam do strony:

http://www.bushfarms.com/bees.htm , czy też http://wolnepszczoly.org/linki/. Możliwe też jest budowanie barci w pniach i umieszczanie ich na drzewach (Kaukaz, Armenia).

Ja, póki co gospodarzę na ramkach z węzą. Potrzebna mi więc była miodarka, którą zdecydowałem się wykonać sam. Moja koncepcja budowy miodarki narodziła się po obejrzeniu filmiku na Facebook’u na pewnej greckiej stronie.

Ponieważ w przypadku zakupu profesjonalnych miodarek jest to wydatek kilku tysięcy złotych, co nie jest koniecznie na początku przygody z pszczelarstwem. Istnieją inne rozwiązania. Można kupić używana miodarkę ręczna lub też wykonać ja samemu. Ja spróbowałem tego drugiego rozwiązania, które na początek wydało mi sie dobrym rozwiązaniem i nie żałuję. Moja rodzina i przyjaciele nie narzekają na jakość miodu :-) Wydatki, które poniosłem, pomimo jednostkowej produkcji to tylko 230zł. Cena jest więc dużą zaletą takiego rozwiązania. Oczywiście nie liczę tu napędu, którym jest wiertarka elektryczna, którą każdy ma w domu i można ją do tego celu wykorzystać. Oczywiście należy jeszcze dodać do tego swoją pracę, która jest bezcenna :-) Na koniec dodam, że moja konstrukcja jest niedoskonała i należy ją traktować jako pierwszą wersję. Jest to raczej koncepcja, na której możecie oprzeć swój projekt. Ponieważ miałem na Facebook’u kilka zapytań na jej temat, zamieściłem jej szkic, cennik i zdjęcia wykonanej przez siebie miodarki. Obecnie już wiem, że wprowadziłbym kilka modyfikacji, aby poprawić jakość pracy. Zmieniłbym kilka rzeczy np. pokrywę wykonałbym jako dzieloną, otwieraną na zawiasach, a napęd umieściłbym pod miodarką z mocowaną wiertarką. Obecnie przełożenie napędu wykonałem z grubego sznura, działającego jak sprzęgło i jest u góry. Dodatkowo warto by zastosować kasetę wewnętrzną radialną, co umożliwiłoby wirowanie obydwu stron plastrów jednocześnie. Skorzystajcie z tych rad i wykonajcie pierwszą swoją wirówkę do miodu sami. Powodzenia!

czwartek, 30 marca 2017

Jaki ul wybrać? cz.2

W poście z 13 marca „Ule styropianowe i styrodurowe” przytoczyłem moją opinię oraz opisałem pewną modyfikację tych uli. Dziś zamieszczam zdjęcie z kolejnymi moimi ulami WLKP i kilka przemyśleń na ich temat. Sam zastanawiam się jakie w przyszłości ule, z punktu widzenia zastosowanego materiału chcę preferować. Może, moje uwagi coś Wam dadzą? Na zdjęciu, dwa pierwsze od lewej strony to solidne, ocieplone styropianem, 3 ścienne ule drewniane. Są wytrzymałe mechanicznie. Ponieważ są ocieplone to pszczoły dobrze w nich zimują. Drewno wchłania wilgoć, więc nie ma w nich problemu ze spływającą skroploną wodą, po ściankach ula. Oczywiście pszczoły muszą wytworzyć w nich więcej energii cieplnej do ogrzania kłębu zimowego, niż w lepiej izolowanym ulu np. styrodurowym. Więc muszą zjeść więcej miodu. W każdym razie mojej pszczole kaukazkiej, która w nim zimuje wystarcza jeden korpus z 8 ramkami miodu i czuje się na wiosnę dobrze :-). Powstaje jednak pytanie, czy w takim drewnianym ulu zawsze wystarczy miodu i będzie go wystarczająco dużo, by się nie osypały w zimie? Kłąb najczęściej w takim przypadku przechodzi do góry. Widziałem przypadki, gdzie kłąb zimowy, choć poniżej na ramkach miał miód na ramce, osypał się z głodu i nie zszedł niżej. Z tego powodu, znam przypadki pszczelarzy, którzy zimują na dwóch korpusach WLKP np. 2 x 4. Nie jest to jednak gwarancją, że w przypadku braku miodu pszczoły przy dużym mrozie przejdą wyżej. Tu widać wyższość ramek wysokich stosowanych w leżakach np. WZ, WP (wymiary plastra zbliżone do naturalnych budowanych przez roje). Ale to sugeruje, że warto stosować ule o wysokim współczynniku izolacji termicznej ścianek ula. Wtedy pszczoły nie muszą „tyle zjeść”.

Takim ulem jest np. pierwszy z prawej na zdjęciu UL poliuretanowy. Kupiłem go na próbę, od młodej firmy. Dla chętnych informacje szczegółowe mogę podesłać na maila. Oprócz dobrej izolacji, jest łatwy w utrzymaniu czystości, lekki. Cena bez dotacji około 300 zł.

Jest to jednak spory wydatek. Więc dla młodych pszczelarzy może być nieosiągalny. Można więc samemu budować swoje ule. Ja na przykład zbudowałem korpusy dwuścienne drewniane. Wewnętrzna deska 2 cm i na zewnątrz listwy boazeryjne z felcem grubości 2 cm, łącznie 4 cm. Na zdjęciu drugi ul od prawej. Całość jeszcze do pomalowania. Obecnie kolorystyka pozostała po desce boazeryjnej :-) Wiem, że można budować ule tanio z np. sklejki, czy OSB (np. Tomek Miodek). Tu jednak powstaje pytanie o ekologię i czystość produktów pszczelich wytworzonych przez pszczoły? Ale może ten wpływ jest pomijalny lub w ogóle go nie ma? Jeśli ktoś ma takie dane to chętnie się zapoznam z nimi i zamieszczę na blogu. Naturalnie polecam budowanie samemu z desek np. sosna wejmutka, bo jest lekka i ma mało sęków.

Jeszcze inne podejście mają hodowcy zawodowi. Przy gospodarce wędrownej ul musi być lekki, wytrzymały i umożliwiać gospodarkę w pełni korpusową, a nie ramkową, czy mieszaną jak w ulu WLKP. Jest to kwestia czasu obsługi. Dodatkowo z wymiaru obrysu ula nie powinno nic wystawać np. daszek, czy wlotek itp. Ma to znaczenie w transporcie (uszkodzenia i zajmowanie miejsca w transporcie: ładowni, przyczepie, wózku ręcznym, wózku widłowym, magazynie).

niedziela, 26 marca 2017

Po zmianie czasu- wiosna.

Miododajna szczepiona wierzba Iwa.
No wreszcie mamy wiosnę w Wielkopolsce. Zauważyłem to jak byłem w supermarkecie w centrum miasta :-). Na parkingu dziś nie było miejsca! Miałem wrażenie, że wszyscy przyjechali na zakupy "fatałaszków" wiosennych (czytaj. ubrań). Ale to zrozumiałe trzeba odmienić się na wiosnę.
W świecie pszczółek też wzmożona aktywność. Loty po zaopatrzenie w pyłek. Zakwitły w ogrodzie zasadzone w zeszłym roku, szczepione wierzby. Widać na nich coraz więcej kwitnących bazi (kotków). Dziewczynki lubią je odwiedzać.

Dodatkowo widzę, że oblatują niebieskie kwiaty cebulicy syberyjskiej. Dla chętnych obejrzenia jej zamieszczam link:

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Cebulica_syberyjska

środa, 22 marca 2017

Zbliżają się święta Wielkiej Nocy.

Mamy już wiosnę w kalendarzu. W sercach jest nadzieja, oczekiwanie na przebudzenie przyrody, radość, nowy cykl życiowy, oczyszczenie. My pszczelarze, również możemy przygotować się do świąt i oczyścić ule ze starych ramek. W ciepły dzień powyżej 14st C można wykonać weryfikację stanu rodziny, ramek i jakości woszczyny. Po takim przeglądzie stare, czarne ramki należy wycofać i przetopić w autoklawie. Jeśli go nie mamy można przetopić woszczynę w garnku z wodą, najlepiej destylowaną lub deszczówką, która ułatwia oczyszczanie wosku z zanieczyszczeń. Potem można wykonać z otrzymanego wosku świece. Ja stosuję do tego formę silikonową. Koszt zakupu około 40-50 zł. Knot ze sznurka bawełnianego. Jego grubość zależna od grubości świecy. Tu świeca grubości 4 cm. Knot średnicy 3 mm.
Forma do świec w kształcie ula- Kószka

 

poniedziałek, 20 marca 2017

Na wiosenne przesilenie - np. miód nawłociowy.

Mój ostatni słoik z jesieni 2016 miodu nawłociowego
Chyba wszyscy czekamy już na wiosnę i ciepłe dni. Ja chętnie utopiłbym już Marzannę. Czekam na przybycie wiosny ze zdwojonym wyczekiwaniem. Z dwóch powodów. Po pierwsze w sezonie grzewczym miałem problemy z alergią na kurz. Suche powietrze sprzyja alergenom. Dodatkowo na koniec zimy przydarzyła mi się grypa, zakończona leczeniem antybiotykowym. Wczoraj spotkałem w podróży miła Panią lekarz i trochę na ten temat porozmawialiśmy. Ponoć większość z Nas jest na coś uczulona, a reszta populacji nie wie, że jest uczulona, czyli jeszcze niezdiagnozowana :-) Wg. lekarzy powrót organizmu do normalnej flory bakteryjnej, po takiej kuracji może trwać do 3 miesięcy. Medycyna chińska występowanie allergii przypisuje "rozstrojeniu" lub chorobie wątroby. Warto sobie pomóc i w okresie, kiedy mamy osłabiony organizm po zimie lub po przebytej chorobie należy go oczyścić z toksyn i odbudować naturalną florę jelitową i skórna. Dodatkowo trzeba wzmocnić się witaminami. Jeszcze nie ma świeżych owoców i warzyw z naszej strefy geograficznej. Ale można stosować sprawdzone metody "naszych dziadków". Na co dzień każdy może uzupełniać florę bakteryjna jelit jedząc jogurty, pić maślankę, czy tez spożywać ogórki kiszone lub kiszoną kapustę.
Inną ważną kwestią po zimie, to pozbycie się toksyn z organizmu. Można zastosować mieszanki odtruwające z ziół jak np.: 1). herbata z poziomką (5 łyżek mięty, 5 łyżek liści brzozy, 5 łyżek liści poziomki, 5 łyżek ziela mniszka lekarskiego),  2). napar wzmacniający o. Klimuszki (receptura www.poradnikzielarski.pl),  3). napój regenerujący wątrobę (łyżeczka mielonych nasion babki plesznik- zawierającej błonnik, łyżeczka mielonego ostropestu plamistego- zawiera świetnie działającą na wątrobę silimarynę),  4). herbatka żółciopędna (2 łyżeczki korzenia cykorii, łyżeczka ziela skrzypu i ziela pokrzywy, listek mięty do smaku), 5). herbatka oczyszczająca (korzeń mniszka, ziele karczocha, babka lancetowata). Wiem, że dziś raczej nie mieszamy ziół w domu, ale można takie gotowe mieszanki kupić przez internet, w sklepach zielarskich, czy w aptece.
Aby uniknąć grzybicy skórnych po kuracji antybiotykowej polecam miksturę miodowo cynamonowa przed śniadaniem. Przygotowanie jest proste. Przed spaniem do pół szklanki wody dodać 1 łyżeczkę miodu (ja stosuje miód nawłociowy- dlaczego rozwinę ten wątek w kolejnym poście) i zostawić tak do następnego dnia. Rano należy dodać szczyptę cynamonu i wypić przed śniadaniem. Można miksturę podgrzać, ale ja stosuję bez tego zabiegu. Nie zapominajmy też o herbatkach, łatwo dostępnych z róży, czy z hibiskusem dla dostarczenia witamin organizmowi. Na zdrowie!


piątek, 17 marca 2017

Wiosenne pobudzanie.

Mikser i ciasto miodowo-cukrowe
Zastanawiam się, czy to już czas na stymulacyjne pobudzenie pszczółek ciastem? Widać, że stanowczo szukają już pyłku, wiec pewnie matki już czerwią. Temperatura w niektóre słoneczne dni przekracza 14 st C, jednak bywają tez dni, a w szczególności noce, z temperaturą około 6 st C. Warto, więc zacieśnić ramki ("na jedną pszczołę"), aby mogły łatwiej utrzymać temperaturę dla rozwijającego się czerwiu. Skoro zbierają pyłek to potrzebują też wodę, więc jeśli nie maja naturalnego czystego źródła wody w pobliżu, warto ja podać np. w pojemniczkach w powałkach, u góry gniazda (są takie z tworzywa na szerokość "pajączka"), aby sama się ogrzewała od ciepła wydzielanego przez pszczoły w ulu. Wracając do wiosennego pobudzania ciastem, to osobiście zdecydowałem się już podać przynajmniej do jednej rodziny. Ciasto robię sam z miodem z sacharozy. Najpierw mikserem miksuje cukier kryształ na cukier puder. Potem w rękach zagniatam go razem z miodem, do czasu uzyskania jednolitej, nie klejącej się zbytnio do rąk masy. Można dodać pyłek pszczeli. Potem robię porcje w woreczkach i wkładam do lodówki, aby ciasto nie sfermentowało. Podaje w razie potrzeb. Na razie podałem ciasto do jednej z rodzin, gdyż po pierwszym przeglądzie wiosennym i oczyszczaniu dennic, rodzina ta miała największy osyp. Po zimie w tej rodzinie, na dennicy znalazłem około 0,6 kg osypanej pszczoły. Dodatkowo zostało tej rodzinie mało pokarmu (2 ramki WLKP miodu). Niezłe „głodomory” te pszczoły. Pewnie się spracowały na jesień. Zrobiły świetny miód z nawłoci. Ta rodzina to Buckfast od p. Andrzeja i Beaty Cegiełko. Trochę to tłumacze, że ich ul stoi w cieniu, więc mają mniej słońca, a co za tym idzie zimniej. Pamiętajcie jednak, że w normalnych warunkach najzdrowszy dla pszczół jest miód. Jednak jeśli już podajemy ciasto, a nie ma pyłku w okolicy, lub pogoda nie pozwala pszczołom na zbieranie, dobrze jest dodać do ciasta pyłek, zebrany wcześniej w sezonie. Do tego celu warto więc, mieć poławiacz pyłku, w kilku ulach. Osobiście wyrabiam sam ciasto z cukru buraczanego z miodem. Polecam ten z Krajowej Spółki Cukrowej. Na moim ostatnim szkoleniu w Puławach był przedstawiciel Zakładu z Glinojecka i omówił proces utrzymania jakości produktów i statystyki, dotyczące produkcji inwertu (fruktoza, glukoza), jak i samego cukru, marki handlowej "Diamant". Ja najchętniej go stosuje, ale każda z polskich 17 cukrowni produkuje dobrej jakości cukier. Polecam zaopatrywanie się w cukier, czy inwert z Krajowych Spółek Cukrowych np. Glinojecka. Ostatnio kupiłem cukier z cukrowni z Torunia i zarówno ja, jak i pszczółki są zadowolone. Myślę, że takie rozwiązanie pozwoli Wam uniknąć niepożądanych składników w cukrze, czy problemów np. z krystalizacją inwertu, co wpływa na zdrowie pszczół. Na zdjęciu powyżej zamieszczam mój prosty zestaw do produkcji ciasta cukrowego. Działa! P.S. Trikolorowy kot czuwa, by uli nie splądrowały gryzonie :-)

Już zbierają pyłek.

Dziś pogoda zmienna. Trochę przebija się słonce na zmianę z zachmurzeniem. Temperatura około 14 st C. U mnie dziś "dziewczynki" oblatywały ogród i najbliższą okolice w poszukiwaniu pożytków. Mojej leszczyny nie obsiadały, pewnie jest jeszcze młoda i ma mało pyłku… Zauważyłem kierunek lotu pszczółek, który pokrywał się z linią prostą prowadząca do najbliższych rowów, gdzie rosną leszczyny. Na ogrodzie natomiast pszczółki obsiadały krokusy. Zdjęcie z tej sceny zamieszczam poniżej. Widać na nim, jak bardzo się tłoczą (pomyśl przepychają) na kielichach krokusów. Jak wzrośnie trochę temperatura to zakwitną wierzby i je głównie będą oblatywać w ogrodzie. Jednak do wiosny musimy jeszcze poczekać. Pewnie pojawi się ona na święta wielkanocne, a może zapuka do Nas już w dniu tej kalendarzowej wiosny, czyli 21 marca?
Tłok w kielichu krokusa 

W białych krokusach taki sam galimatias 

czwartek, 16 marca 2017

Nasadzenia wiosenne.

W związku ze zbliżającą się wiosną warto pomyśleć o swojej bazie pożytkowej. Zawsze warto ja uzupełniać. Oczywiście najlepiej sadzić drzewa. Mają one jedną wadę, rosną kilka lat zanim będą w pełni wartościowe dla pszczółek. Dlatego rośliny jedno i kilkuletnie będą dobrym uzupełnieniem. W zeszłym roku zasiałem kilka mieszanek miododajnych. Okazało się jednak, że najbardziej obrodziły słoneczniki. W tym roku będę więc siał ich więcej. Może też pomyślcie o wolnych przestrzeniach swojego ogrodu, a może i okolicznych nieużytkach i tak rozwińcie swoją bazę.

Wydajne miodowo i okazałe w ogrodzie nasiona słoneczników 

Obecnie w sklepach również stacjonarnych za cenę np.0,6 do 1,8 zł można kupić ciekawe roślinki, np. byliny i strączkowe, które ładnie wyglądają w ogrodzie, a poza tym pszczółki je lubią :-) Oto przykładowe, które zakupiłem i zamierzam zasiać tej wiosny: łubin, mikołajek, ogórecznik, groszek pachnący, czy mieszanka bylin.      
Możliwe uzupełnienie wiosennych pożytków


poniedziałek, 13 marca 2017

Ule styropianowe i styrodurowe cz.1

Jaki typ ula wybrać oraz z jakiego materiału mają być wykonane? To jedno z ważniejszych pytań każdego pszczelarza. Historycznie bartnik nie miał tego dylematu i przed wyborem wyręczały go same pszczoły. Potem bartnicy drążyli barcie w kłodach lub samych drzewach. Nawet dziś w niektórych częściach świata funkcjonuje takie bartnictwo np. w Azerbejdżanie, czy na Kaukazie. Temat powraca również w Polsce. Jak ktoś jest zainteresowany to pewnie na stronach www znajdzie kontakty do grup zajmujących się tym zajęciem. Sam kiedyś dostałem zaproszenie na takie szkolenie... Na razie nie podjąłem wyzwania, ale kto to wie może kiedyś …
Obecnie świadomie zdecydowałem, że w swojej pasiece stacjonarnej mam kilka różnych typów uli. Powiem szczerze jeszcze poszukuje swojego doskonałego ula. Choć raczej należałoby zastanowić się czy, aby nie pszczoły powinny o tym decydować? Na początku mojej przygody znajoma z Instytutu Pszczelarstwa poradziła mi, abym zakupił ule wielkopolskie styrodurowe, 10 ramkowe. Tak też zrobiłem. Składają się one z dennicy higienicznej, dwóch korpusów, jeden półkorpus nadstawkowy, powałka i daszek. Obecnie jestem z nich zadowolony jednak z pewnymi uwagami. Moim zdaniem ule styrodurowe maja kilka zalet: są lekkie, ciepłe, kiedy je kupowałem były już pomalowane i miały dobrą cenę. Dla zainteresowanych, najtańsze jakie znalazłem dziś na stronach www kosztowały 140 zł. Jednak takie ule mają kilka wad: nie są wytrzymałe w transporcie, maja wystające części w obrysie tzn. wlotek, czy daszek (zajmują przez to więcej miejsca w transporcie oraz przez te wystające części są narażone na uszkodzenia), a ich ściany są na tyle miękkie, że pszczoły, czy gryzonie często je wygryzają. Jednak według mnie warto zwrócić uwagę na dwie wady. Warto o nich wiedzieć, zanim zdecydujemy się na kupno lub też budowę samemu ula styrodurowego. Często takie ule posiadają drewniane ramki na obrysie korpusów, a ich sposób montażu (na zszywki) nie jest trwały. Mam tu na myśli felce wykonane z ramek drewnianych zastosowane przy łączeniach korpusów. Samo wzmocnienie miękkiego styropianu, czy styroduru wydaje się dobrym pomysłem, to jednak sposób wykonania tego łączenia jest bardzo ważnym czynnikiem ich trwałości. Często same ścianki poliuretanów jak i samych ramek są łączone krawędziami o kącie 45 stopni. Powoduje to ich nietrwałość z uwagi na łatwość penetracji tego łączenia przez wilgoć, wodę oraz wytrzymałość mechaniczną. Często spływająca woda deszczowa jest przez nie wchłaniana. Z uwagi na to, że drewno chłonie wodę, powstają mostki termiczne, potem grzyby i pleśnie. Dodatkowo na łączeniach drewniane ramki się wypaczają.
Znalazłem pewne rozwiązanie, aby temu częściowo zaradzić. Wprowadziłem swoją modyfikacje tuż przed mijająca już zimą. Wykonałem daszki, obiłem je gontem i położyłem dodatkowo na daszkach właściwych uli WLKP styrodurowych. Ponieważ są szersze niż obrys ula, zacinający deszcz, czy śnieg nie spływa po ściankach i nie jest wchłaniany przez opisane ramki- felce.


Ulepszone ule styrodurowe

niedziela, 12 marca 2017

Pierwsze odkłady w ogrodzie.

W dniu 11 czerwca 2016 roku przewiozłem do ogrodu pierwsze odkłady pszczele. Zdjęcie przedstawia bardzo radosny dla mnie widok. Dwie transportówki z odkładami: rasy Kraińska, linia M1 oraz krzyżówki w obrębie rasy kraińskiej linia MDZ, od Pana Piotra Mrówki z Poznania. Dziękuję tu koleżance Kasi Bee (Instytut Pszczelarstwa) za polecenie mi tego hodowcy. Oczywiście składam też bezpośrednie podziękowanie samemu Panu Piotrowi za zdrowe odkłady i dobre geny matek. Mają bardzo silny instynkt sanitarny i świetnie nadają się do moich pożytków mieszanych. Dziś już po roku wiem, że te rodziny dobrze przezimowały. Wniosek nasuwa się, że warto zaczynać z materiałem od sprawdzonych hodowców, no i korzystać z ich uwag i pomocy.Dodatkowo warto dostosować pszczołę do pożytków i klimatu, w których będą żyć.
Pierwsze odkłady pszczele w ogodzie

czwartek, 9 marca 2017

No to jestem :-)

Witam serdecznie! Dziś ponoć żyjesz, jeśli jesteś w sieci :-) No to jestem lub raczej będę jak rozwinę bloga ! Pozdrawiam pszczelarzy, przyjaciół, przyszłych pszczelarzy i czytelników bloga.